Zabrze przestrzenią rozwoju

Finałowy koncert im. Krzysztofa Pendereckiego

30.10.2014

30 października o godz. 19.00 w Domu Muzyki i Tańca odbędzie się finałowy koncert Festiwalu im. Krzysztofa Pendereckiego. Poprzedzi go konferencja prasowa, która zorganizowana zostanie o godz. 17.30 w kawiarni artystycznej DMiT. Wezmą w niej z udział patron Festiwalu, Elżbieta Penderecka, Małgorzata Mańka-Szulik, prezydent Zabrza i Jerzy Dybał, dyrektor Festiwalu.

 

Finałowy koncert, a w zasadzie kolejne multimedialne show II Międzynarodowego Festiwalu im. Krzysztofa Pendereckiego, nie bez przyczyny nosi tytuł Z Nowego Świata.. Nawiązuje w ten sposób chociażby do twórczości Patrona festiwalu, który – co tu kryć – zawsze wyprzedzał swój czas. Najpierw zrywał z tradycją by potem gdy w polskiej muzyce królowała awangarda, stać się awangardą w stosunku do… awangardy. Kiedy większość twórców odwracała się od ustalonych norm, on robił to samo, z tą drobną różnicą, że zmieniwszy kierunek od razu wyprzedzał sobie współczesnych, rozpoczynając daleką podróż w nieznane, nieodkryte obszary sztuki. Tak oto zrodziły się dzieła, które wypełnią pierwszą część finałowego Multimedialnego Spotkania Muzyki i Tańca. Gdzie Multimedia i ów Taniec? O tym za chwilę. Entrata zabrzmiała w kopalni Guido 22 października 2013 roku, na początek pierwszej edycji festiwalu w interpretacji muzyków Filharmonii Zabrzańskiej. Wykonanie poprowadził wówczas dyrektor i pomysłodawca całego podziemnego przedsięwzięcia – Jurek Dybał. Krzysztof Penderecki, z nieskrywanym wzruszeniem wsłuchiwał się w swoje dzieło, grane w tak nietypowym miejscu, w tak doniosłej chwili. Tym razem sam ujmie w dłoń batutę i poprowadzi 12 instrumentalistów w tym krótkim utworze charakterystycznym dla jego twórczości kameralnej z początku lat 90. W 1959 roku Związek Kompozytorów Polskich ogłosił konkurs, którego wyniki były co najmniej zaskakujące – pierwszą i drugą nagrodę zdobył jeden twórca. Nie trudno się domyślić kim byłów niekwestionowany triumfator. Emanacje na dwie orkiestry są jednym z nagrodzonych wówczas utworów. Eksperymenty ze środkami wyrazu i możliwościami instrumentów, a także wrażliwością ludzkiego ucha, skłoniły Krzysztofa Pendereckiego do zastosowania tzw. skrodatury – przestrojenia jednej z dwóch orkiestr o małą sekundę, co pozwoliło uzyskać dwa rodzaje barwy dźwiękowej, nakładające się na siebie. W Domu Muzyki i Tańca spotkają się Filharmonicy Zabrzańscy i Sinfonietta Cracovia – orkiestra obchodząca w tym roku jubileusz 20-lecia działalności pod szyldem Orkiestry Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa – zespół, który swe istnienie zawdzięcza m.in. Elżbiecie i Krzysztofowi Pendereckim.

Nie można powiedzieć, że tuba jest popularnym i często obdarzanym partiami solowymi instrumentem muzycznym. Tym bardziej nie można tego powiedzieć o tubafonie. Krzysztof Penderecki docenił jednak nie tylko tubę i tubistów (w tym znakomitego Zdzisława Piernika, któremu, w 1980 roku dedykował Capriccio), ale rozpoczął także eksperymenty konstruktorskie. Ich efektem jest instrument złożony z… rur PCV, z którego dźwięki wydobywa się za pomocą… rakietek do ping-ponga! Wdzięczna nazwa tubafon nadaje mu nieco klasycznej elegancji i subtelnie, acz sprytnie wprowadza w tradycyjną rodzinę instrumentów muzycznych. Karkołomne, żartobliwe Capriccio na tubę zabrzmiało niegdyś w formie swoistego happeningu, podczas którego grało je na raz aż… 120 tubistów. Zaś utwór na tubafon zabrzmi dziś niejako po raz pierwszy – taki jest bowiem urok improwizacji – nigdy nie powstaje z niej dwa razy takie samo dzieło. Będą zatem Państwo świadkami swoistej premiery utworu opartego na motywach muzyki Krzysztofa Pendereckiego.

Pierwszą część koncertu uzupełnią Cadenza na altówkę i Anaklasis na smyczki i instrumenty perkusyjne. Pierwszy z utworów, dość wyraźnie powiązany z koncertem altówkowym Krzysztofa Pendereckiego, miał swoje prawykonanie w posiadłości państwa Pendereckich w Lusławicach. Z kolei o matematycznym Anaklasis, jego twórca powiedział, iż "jest on prawdziwym awangardowym utworem, który uważam za absolutnie mój". Ta sonorystyczna manifestacja twórcza zyskała podczas prawykonania na festiwalu w Donaueschingen tyluż entuzjastów, co wrogów. Protesty i aplauz były tylko dowodem na to, jak bardzo Penderecki wymknął się ówczesnej sztuce. Sensacyjne dzieło otworzyło mu drzwi do międzynarodowej kariery. Organizatorzy festiwalu postanowili przedstawić pierwszą część koncertu w formie nieprzerwanego, multimedialnego show. Stąd obecność Daniela Stryjeckiego i tancerzy, którzy wejdą w dialog z muzyką. Można określić ten zabieg multimedialnym teatrem cieni, mającym ważne zadanie – rozbudzenia naszej wyobraźni, pogłębienia percepcji niełatwej muzyki, która dziś – właśnie dzięki inicjatywom takim jak zabrzański Festiwal im. Krzysztofa Pendereckiego, a także dzięki dziesiątej muzie – filmom, w których aż roi się od muzycznej awangardy i dźwiękowych eksperymentów – staje się dla nas czymś zupełnie normalnym i przyswajalnym, co więcej – intryguje, budzi ciekawość i chęć dociekania, poznawania historii i idei poszczególnych dzieł.

Po przerwie coś dla absolutnie każdego – słynna, wspaniała, najpopularniejsza symfonia Antonina Dvoraka. Dzieło z Nowego Świata – czyli ze Stanów Zjednoczonych – świata, który zafascynował kompozytora, pochodzącego z małej czeskiej wioski, powstało w 1893 roku na zamówienie Filharmonii Nowojorskiej. Jego klasyczna budowa i elementy konstrukcji wnoszące to co najlepsze ze starego świata europejskiej symfoniki, w piękny sposób łączą się z nutami wchłoniętymi przez twórcę podczas pobytu w Ameryce. "Nie użyłem amerykańskich melodii dosłownie. Po prostu miałem zapisane melodie indiańskie i wykorzystałem te tematy jako substancję. Rozwinąłem je z wszystkimi nowoczesnymi rytmami, przetworzeniami harmonicznymi i kolorystyką orkiestrową" – mówił Dvorak przed pierwszym wykonaniem IX Symfonii. Wybitny amerykański dyrygent i kompozytor, Leonard Bernstein, twierdził zaś, że choć bez wątpienia duch symfonii Dvoraka jest amerykański, to jest to dzieło ponadnarodowe – słychać w niem choćby – nie da się tego ukryć – echa czeskich melodii ludowych. Cokolwiek by nie napisać, jest to dzieło tyleż wybitne, co porywające. Bez wątpienia zachwyci zatem każdego z słuchaczy finałowego koncertu II Międzynarodowego Festiwalu im. Krzysztofa Pendereckiego.